Lubię czytać książki, których akcja przebiega w znanych mi miejscach. Tak było w tym przypadku i to zdecydowało o tym, że po nią sięgnęłam.
Ada odziedziczyła po ciotce Matyldzie lokal do remontu przy zamojskiej starówce z zastrzeżeniem, że ma dokończyć dzieło. Co oznaczało, że ma w tym miejscu powstać konkterne miejsce. Galeria. Z pięknymi rzeczami, dobra kawą, ciastem… Wsparcie i współpracę otrzymała od swojej siostry Doroty. Mąż postawił na karierę i … wyjechał do Francji. A kobiety zabrały się do pracy.
Czy spełniły marzenie Matyldy i przy okazji swoje?
Bohaterki to kobiety serdeczne i ciepłe, rodzinne. Nie zawsze i nie wszystko im się udaje i układa, ale to normalne.
Na przykładzie perypetii bohaterek autorka opowiada o zwyczajnym życiu. Z jego blaskami i cieniami.
„(…)małe i duże cuda dzieją się każdego dnia”(str.117)
Optymistyczna. Pozytywna. Przyjemna w czytaniu. Trochę mi tylko brakowało klimatu zamojskiej starówki. Była tu tylko częściowo miejscem akcji. Szkoda.
Książka na jeden wieczór.
A może więcej… bo będzie kontynuacja? M